byłem w sobotę na Ukrainie. Nie jako kibic, a po zakupy. Przekraczałem w Krościenku. Na granicy tragedia. Trzeba się domyślać do którego okienka podejść. Żaden celnik polski czy ukraiński nie rusza dupska zza biurka. Ukrainiec pali papierosa przy komputerze i z łaską bierze paszporty. Trzeba głowy wystawiać z samochodu żeby celnicy zobaczyli pasażerów. Wszystko przez okienko. Pieczątki na karteczkach. Nie wiadomo gdzie podjechać. Bałagan, bałagan, a za granicę to nie chce się pisać-taki syf. Takiej drogi nie znajdziemy chyba w Polsce. Wstyd tam wpuszczać ludzi. A te najazdy na stacjach benzynowych są tragiczne. Może ze 2 litry wejdzie więcej.
↧